Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2014-03-07 00:34:01 yulenka Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-03-06 Posty: 4 Temat: Jak stać się dla niego kimś więcej niż tylko koleżanką?Jest to mój pierwszy post na tym forum. Do tej pory byłam sceptycznie nastawiona do takiej formy uzewnętrzniania się, ale teraz potrzebuję opinii innych ludzi, spojrzenia na moją sytuację z odmiennej perspektywy, a nie mam niestety o tym z kim miesięcy temu poznałam przypadkiem pewnego faceta. Mimo że należę do osób chorobliwie wręcz nieśmiałych, to o dziwo łatwo udało udało mi się z nim porozumieć. Było to głównie jego zasługą, jako że jest człowiekiem bardzo śmiałym, pewnym siebie, towarzyskim. Od samego początku miałam wrażenie, że mu się podobam. Często do mnie zagadywał, żartował, szukał kontaktu fizycznego. Nawet moja koleżanka zauważyła, że "bardzo mnie polubił". Ja wtedy nie traktowałam go jak kogoś więcej niż tylko kolegę. Nie był do końca w moim typie, a poza tym byłam wtedy w dosyć burzliwym związku, który niestety (choć z perspektywy czasu powinnam chyba napisać "na szczęście") szybko się rozpadł. Niemniej lubiłam jego towarzystwo i nie zaprzeczę, schlebiało mi jego zainteresowanie. Jednak z czasem między nami zaczął się tworzyć dystans. Rzadziej się spotykaliśmy, a nasza znajomość nabrała charakteru bardziej "kumpelskiego". Z początku wcale się tym nie przejmowałam, lecz po jakimś czasie, zaczął mi dokuczać brak jego obecności. W końcu jakiś czas temu podczas jednego z naszych spotkań odbyliśmy między sobą długą, szczerą rozmowę. Wyznał mi wtedy, że jest ktoś, o kim myśli jak o potencjalnej partnerce. Poczułam się wtedy jak idiotka, bo przez chwilę miałam nawet wrażenie, że to mnie ma na myśli. On mówił jednak zupełnie o innej osobie, którą poznał mniej więcej w tym czasie co mnie. Ich znajomość rozwija się bardzo powoli, ona teraz jest za granicą, lecz wszystko jest na dobrej drodze do tego, by zostali parą. Jest mi teraz z tym tak źle, bo dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, że to naprawdę fajny chłopak. Zaczynam żałować, że wcześniej tego nie zrozumiałam i nie dałam mu jakiegoś subtelnego sygnału, że jest dla mnie kimś więcej. Teraz jest już chyba na to za późno, bo nie chcę się wpychać między niego a tamtą dziewczynę. Z drugiej strony on ostatnio znów zaczął pozwalać sobie na śmielsze żarty i czuję, po prostu czuję to całą sobą, że nie jestem mu zupełnie obojętna. Podpowiedzcie mi co w tej sytuacji zrobić, mam niewiele czasu, później zostanę już tylko z głębokim żalem. 2 Odpowiedź przez szczęście111 2014-03-07 09:26:35 Ostatnio edytowany przez szczęście111 (2014-03-07 09:28:20) szczęście111 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-02-19 Posty: 873 Wiek: 29 Odp: Jak stać się dla niego kimś więcej niż tylko koleżanką? Skoro czujesz że nie jesteś mu całkiem obojętna, to on po prostu ma dylemat czy wybrać ciebie czy tamtą. Faceci lubią zabiegać a nie dostawać gotowe na tacy więc daj mu szansę żeby to on zabiegał o ciebie. Możesz mu dać do zrozumienia że jest dla ciebie wyjątkowy ale na tyle.. bądź trochę tajemnicza...., a on będzie musiał w końcu wybrać którąś z was. Dzioło - "zamyślone głowy" - hej, zamyślone głowy nie chcę z wami walczyć... jazda 3 Odpowiedź przez yulenka 2014-03-07 23:26:36 yulenka Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-03-06 Posty: 4 Odp: Jak stać się dla niego kimś więcej niż tylko koleżanką?Sęk w tym, że odnoszę wrażenie, że jestem "tajemnicza" aż nadto. I że czasami ta tajemniczość graniczy wręcz z ignorancją, chłodem, odtrąceniem. Nie biegam za nim, nie robię do niego maślanych oczu ani nie nie jestem w stosunku do niego nachalna, więc wydaje mi się, że nie jestem łatwo dostępna. Nie chciałabym jednak przegiąć też w drugą stronę, by nie uznał, że jestem arogancką, zarozumiałą księżniczką, której ciężko czymkolwiek dogodzić. Również podejrzewam, że waha się między nami dwiema. Pytanie tylko jak go przekonać do siebie? Nie chcę stosować tanich sztuczek, by za wszelką cenę go przy sobie zatrzymać. Chciałabym, by dostrzegł we mnie to co dobre i uznał, że jestem go warta. 4 Odpowiedź przez JA_skółka 2014-03-08 16:36:57 Ostatnio edytowany przez JA_skółka (2014-03-08 16:40:31) JA_skółka Woman In Red Nieaktywny Zawód: inż. Zarejestrowany: 2013-08-17 Posty: 250 Wiek: '91 Odp: Jak stać się dla niego kimś więcej niż tylko koleżanką? Bądź sobą, nie udawaj niedostępnej, nie udawaj przebojowej, nie udawaj nikogo. Rób co lubisz, co kochasz, na co masz ochotę. Nie sil się na dziwne zasady typu "jak się z nim pocałuję na 3 randce,to uzna, że jestem łatwa", jeśli nie czujesz tego. Jak będzie chciał uznać Cię za obiekt do przelecenia, to i po 15 randce uzna, że jesteś łatwa, gdy tylko osiągnie cel. Jeśli natomiast ma Cię za fajną kobietkę, to i szacunek do Ciebie mu nie pozwoli nazywać Cię łatwą, głupią, *tu wstaw cokolwiek innego*.Bardzo dobrze, że nie chcesz stosować tanich sztuczek. Bądź jaka jesteś, bo to w Tobie ma się zakochać. Nie zakocha się? Trudno, w takim razie i tak by to nie wyszło. Pamiętaj, że to charakterem zatrzymujesz, więc Twój charakter to Twój Edit: Tak jeszcze poza tym wszystkim, jeśli masz ochotę się do niego odezwać - odezwij się. Jeśli chcesz się z nim spotkać - zaproponuj spotkanie. Kobiety też mogą proponować spotkania, zagadywać, jeśli nam zależy i tego byśmy chciały. Siedzenie jak księżniczka uwięziona w wieży i czekanie na księciunia to nie ta bajka. Owszem, niech zabiega, ale Ty na te zabiegi nie pozostawaj obojętna, bo ileż można zabiegać bez efektu? 5 Odpowiedź przez Awesomist 2014-03-13 21:52:39 Ostatnio edytowany przez Awesomist (2014-03-13 21:53:53) Awesomist Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-05-30 Posty: 60 Odp: Jak stać się dla niego kimś więcej niż tylko koleżanką? szczęście111 napisał/a:Skoro czujesz że nie jesteś mu całkiem obojętna, to on po prostu ma dylemat czy wybrać ciebie czy tamtą. Faceci lubią zabiegać a nie dostawać gotowe na tacy więc daj mu szansę żeby to on zabiegał o ciebie. Możesz mu dać do zrozumienia że jest dla ciebie wyjątkowy ale na tyle.. bądź trochę tajemnicza...., a on będzie musiał w końcu wybrać którąś z ale jako facet muszę napisać: srutututu ...bo na inny komentarz nie mam podobają mi się dwie kobiety - jedna koleżanka, do której sam nie wiem co czuję (a może i wiem, ale się boję że coś w związku się może spierdzielić... bo z tymi przyjaźniami damsko męskimi zawsze są jakieś cyrki)i nagle pojawi się druga osoba, z którą mam też fajny kontakt, ale ona wysyła sygnały, że chce czegoś więcej to zgadnijcie kogo wybiorę, gdy ta pierwsza nagle udaje niedostępną?Może być też tak, że facet nie jest zbyt fair i traktuje jedną z Was jako koło ratunkow. Ale nie udawaj niedostępnej, bo to NIE DZIAŁA. Lubimy zdobywać owszem, ale przychodzi taki etap, że jesteśmy znudzeni tą niedostępnością i mamy dość prób podbicia serca niedostępnej księżniczki skoro ktoś inny może to odwzajemnić bez żadnych gierek na poziomie licealistek. I zazwyczaj na takim etapie ta niedostępna się budzi, ale już jest po ptokach bo nam przeszło. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedźCo to znaczy "jesteś do mnie kimś więcej niż koleżanką" ? 2012-08-15 14:46:33; Czy jestem dla niego kimś więcej niż tylko koleżanką? 2011-06-12 22:09:42; Jak byś nazwała/nazwał osobę która była by dla ciebie kimś więcej niż koleżanką ale jednak nie przyjaciółką? 2011-09-24 21:10:43; Czy jestem dla niego kimś więcej
Podróż nie była długa. W dodatku twoja "nowa" rodzina przyjechała po ciebie, więc nie musiałaś tułać się po obcym ci mieście taksówką. Byłoby naprawdę cudownie i miło, gdyby nie pewien incydent. Przydzielono ci pokój, jadłaś smaczną wieprzowinkę z warzywami i rozmawiałaś z twoimi podopiecznymi. Dowiedziałaś się też, że mają syna, którego jednak obecnie nie było w domu. - Nie będzie mieć mi za złe, że zajmę jego pokój? - zapytałaś chyba po raz trzeci. - Nic się nie martw! - uśmiechali się. - Jesteś naszym gościem, nie będziesz mieszkała w salonie! - dodali oburzeni. - Wraca dopiero za tydzień, a wtedy coś wymyślimy! Daehyun nie musi o tym wiedzieć, prawda? - puszczali ci oko. Zgodziłaś się z nimi w duchu, ale i tak czułaś się dziwnie, wchodząc do jego pokoju. Było to małe, ale całkiem przytulne pomieszczenie. I to w dodatku z balkonem! Rozejrzałaś się dookoła. Jak na chłopaka, pokój wydawał się całkiem czysty i uporządkowany. Dostrzegłaś na komodzie zdjęcie, więc od razu wiedziałaś, że to ten Daehyun. Był słodki... Jasne włosy, delikatny uśmiech... Od razu wpadł ci w oko. Miałaś nadzieję, że go poznasz. Zasnęłaś niemalże natychmiast, gdy tylko przyłożyłaś policzek do świeżo wypranej poszewki poduszki. Ale twój sen nie trwał długo, bo coś ciężkiego wbiło ci się w żebra tak mocno, że wrzasnęłaś z bólu. Najstraszniejsze jednak było to, że to coś, co wgniotło cię w materac, również krzyknęło! Kolejny krzyk, tym razem strachu, wydobył się z twojego gardła. Wytrzeszczając oczy, próbowałaś dojrzeć coś w ciemnym pokoju, ale jedynie co widziałaś, to zarys jakiejś postaci. Serce ci stanęło. To jakieś duchy? Straszy tu czy co?! Usiadłaś szybko, podciągając kołdrę pod brodę. Rozległy się szybkie kroki, pstryk i nagle ostre światło przecięło pokój - ktoś włączył lampę. I tak oto, poznałaś właściciela tego pokoju. Ups... - Yah! - zawołał nieco przerażony. - Co robisz w moim pokoju? Kim jesteś? - zasypał cię pytaniami. Przełknęłaś ślinę. - Mieszkam... - wydukałaś wciąż zdezorientowana. - Że co?! - prychnął rozdrażniony. - To mój pokój! - Jestem tu na wymianie szkolnej... - odparłaś cicho, byle tylko go nie denerwować. Przyjrzałaś mu się chwilkę. Najwidoczniej był na jakiejś wycieczce, bo torba i plecak leżały przy drzwiach. Na głowie miał czapkę odwróconą daszkiem do tyłu. No i chyba lubił hip-hopowy styl. - Na wymianie co? - zapytał głupio, jakby nigdy o tym nie słyszał. - SZKOLNEJ! - warknęłaś zła. Zirytowała cię ta cała sytuacja. To była twoja pierwsza noc w obcym miejscu, obcym pokoju, a zupełnie ci obcy chłopak, próbuje ci się wpakować do łóżka. No dobra, do jego własnego łóżka... - Co to za hałasy? Rodzice chłopaka wpadli do pomieszczenia kompletnie zaspani. Zaskoczeni spojrzeli na niego. Najwyraźniej nie spodziewali się go tutaj zastać. - Daehyun? A co ty tutaj robisz? - Cześć mamo. Fajnie, że się cieszysz z mojego powrotu... - Och, mianhe. Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło... Miałeś wrócić dopiero za tydzień. Co się stało? - Ta wycieczka była beznadziejna. Niektórzy źle się zachowywali i odesłali nas wszystkich do domu... - Przykro mi kochanie. Chłopak machnął ręką. - A co ONA tu robi? - delikatnie wskazał cie palcem. - ONA ma imię, synu - wtrącił się ojciec. - Niestety na jakiś czas będziesz musiał zadomowić się w salonie. - CO?! - Nie dyskutuj, tylko kładź się do łóżka. - Chyba na kanapę... - mruknął, wychodząc z pokoju. - Daehyun! - Przepraszamy cię za niego - rodzice pożegnali cię tymi słowami, życzyli dobrej nocy i również wyszli. A ty? Czułaś się jak piąte koło u wozu. Miałaś wyrzuty sumienia. Może najlepiej by było, gdybyś oddała mu pokój, a sama poszła na kanapę? Nie chciałaś, żeby był na ciebie zły. Chociaż i tak już był... No i nici z dobrego, pierwszego wrażenia. Jutro może być tylko gorzej... Pełna nie dobrych przeczuć, zasnęłaś. Rano nie było lepiej. Gdy się obudziłaś, na szafce nocnej znalazłaś kartkę od rodziców, informującą, że Daehyun pojedzie razem z tobą do szkoły i cię po niej oprowadzi. Trochę ucieszona tym faktem, a trochę nie, zeszłaś na dół, ale po blondynie nie było śladu. Usiadłaś do przygotowanego już śniadania, koło którego była przylepiona kolejna kartka. "Musiałem jechać wcześniej, więc pojedziesz sama. Nie jesteś małą dziewczynką, poradzisz sobie w szkole. Ona wcale nie jest taka duża. Mam mnóstwo zajęć. Narazie" Prychnęłaś pod nosem. Chyba jednak wciąż się wściekał o ten pokój. Zrobił to specjalnie! Z jednej strony go rozumiałaś. Na jego miejscu, też byłabyś wściekła. Ale z drugiej... Mógł chociaż udawać, że go to nie rusza. A tak bardzo chciałaś go poznać. Ale nie... Od razu musiałaś nadepnąć mu na odcisk. Przez marudzenie pod nosem na temat jego osoby, prawie spóźniłaś się na autobus. Potem, gdy z niego wyszłaś, ochlapało cię czerwone Ferrari, a na koniec, gdy wchodziłaś do szkoły, jakimś magicznym cudem, rozwalił ci się trampek. Cudownie! Zapowiadał się też koszmarny pierwszy dzień w nowej szkole... Teraz też, zapewne przez twoje już suche, ale poplamione spodnie i rozwalony but, który po kryjomu skleiłaś w szkolnej łazience taśmą (!), siedziałaś sama na stołówce, grzebiąc pałeczkami w miseczce ryżu. Miałaś dosyć. Chciałabyś już wrócić do domu... Nagle krzesło obok ciebie zaszurało i usłyszałaś czyjś głos. - Co tam? Spojrzałaś na swojego "współlokatora". W przeciwieństwie do wczoraj, dziś był uśmiechnięty. A może to była tylko jakaś maska? Wbiłaś wzrok z powrotem w jedzenie, nie odpowiadając. Chłopak zauważył, że traktujesz go obojętnie, więc odchrząknął, po czym powiedział: - Mianhe... Zerknęłaś na niego niepewnie, a potem rozejrzałaś się dookoła. - Ty do mnie to mówisz? - burknęłaś. Blondyn zamrugał dwukrotnie, ale szybko się rozpromienił. - No pewnie, że do ciebie, a do kogo? - zaśmiał się lekko. - Przepraszam za wczoraj - w jego głosie usłyszałaś skruchę. - Nie za dobrze wyszło to pierwsze spotkanie... - podrapał się zakłopotany po głowie. Przytaknęłaś. Przez chwilkę panowała między wami niezręczna cisza, przerywana rozmowami i śmiechami innych uczniów, podczas obiadu. - Może zacznijmy jeszcze raz? - zaproponował nieśmiało. Wyciągnął dłoń. Uśmiechnęłaś się leciutko. Chwyciłaś go za rękę. - Jestem Daehyun. - A ja _____ - przedstawiłaś się. A jednak wszystko dobrze się poukładało. Daehyun był naprawdę fajny! Oprowadził cię po całym liceum i było ci strasznie przykro, gdy musiałaś się z nim rozstać na ostatnią lekcję. Był klasę wyżej od ciebie i prawdopodobnie, jeśli wierząc innym, bardzo dobrym uczniem, aczkolwiek leniwym z powodu ciągłego spóźniania się na lekcje lub ich opuszczaniem. Nikt nie wiedział, co wtedy robi, ani gdzie przebywał. Ciebie jednak bardzo to zainteresowało, bo jego rodzice nie mieli o tym zielonego pojęcia. Codziennie razem chodziliście do szkoły i razem z niej wracaliście. Dwa dni od twojego pobytu, coś się zmieniło. - Wrócisz dziś sama? - zapytał, gdy skończyliście lekcje. - Wae? - jęknęłaś rozczarowana. - Mam jeszcze dodatkowe zajęcia, muszę zostać. - Ale Oppa... - Zobaczymy się w domu, arasso? - pogłaskał cię pieszczotliwie po głowie, po czym dodał: - Leć do domu, bo rodzice już pewnie czekają - poczułaś, jakby chciał się ciebie jak najszybciej pozbyć. Posłałaś mu fałszywy uśmiech i ruszyłaś do drzwi wyjściowych. Gdy tylko miałaś pewność, że mógł już pomyśleć, że sobie poszłaś, wróciłaś się, chowając się za filarem. I dobrze zrobiłaś. Daehyun schował książki do szafki, wyjmując z niego mały worek. Zatrzasnął drzwiczki, po czym wyszedł tylnym wyjściem. Co mogłaś zrobić? Pobiegłaś za nim. Wiedziałaś, że nie powinnaś go śledzić, ale... Zakazany owoc smakuje najlepiej, prawda? Czułaś się jak w jakimś filmie. Twoja akcja nie trwała jednak długo, bo chłopak wsiadł do autobusu, który akurat podjechał. Rzuciłaś się w tamtą stronę, ale gdy byłaś już blisko, drzwi zamknęły ci się przed nosem. A potem? Zaczął padać deszcz. Kill me. Dni mijały, a ty nadal nie rozwiązałaś tej tajemniczej "zagadki" zniknięć Daehyuna. Naprawdę cię to zaintrygowało... - Gdzie jest Daehyun? - rzuciłaś pytanie w przestrzeń, odrabiając lekcje na podłodze w salonie. - Na zajęciach, kochanie - odparła jego mama, chowając czyste pranie do szafki. Zmarszczyłaś brwi. - Tak długo? Ale na jakich? - dopytywałaś. - Ma dodatkowe zajęcia z matematyki i koreańskiego. - Przecież nie są mu potrzebne. Dobrze się uczy... - Masz rację - zgodziła się. - Ale on lubi się uczyć i chce się dokształcać. Nie zabronię mu tego - mówiąc to, zostawiła cię samą. Kompletnie tego wszystkiego nie rozumiałaś. Dobrze wiedziałaś, że nie siedzi teraz w szkolnej ławce i zakuwa. Więc gdzie w takim razie przebywał? Zagryzłaś wargę. Martwiłaś się o niego. A co, jeśli wpakował się w tarapaty? Usłyszałaś trzask drzwi frontowych, a po chwili on sam walnął się na kanapę, zrzucając przy okazji twoje przybory szkolne. - Yah! - oburzyłaś się. Miałaś wielką ochotę mu nawrzucać. Ostatnio często się tak z nim droczyłaś, nawet, gdy nie było to na serio. Jednak widząc jego zmęczony wyraz twarzy, oddaliłaś tę myśl od siebie. - Jestem taki zmęczooony! - stłumił potężne ziewnięcie. Zastanowiłaś się przez moment, po czym wypaliłaś: - Wszystko w porządku? - zerknął na ciebie, nie rozumiejąc, więc dodałaś: - Ostatnio ciągle cię nie ma w domu... - Jestem po prostu zajęty - odparł z uśmiechem. Nic nie mówiąc, wstałaś, porzucając zadanie domowe. Zaskoczyła go twoja reakcja. - Więc bądź zajęty dalej - mruknęłaś pod nosem smutno. Myślałaś, że się przyjaźnicie, że wasze relacje są na tyle dobre, żeby częściej się widywać i wychodzić razem. Ale chyba się przeliczyłaś. Był niczym starszy brat, ale wiedziałaś, że z twojej strony, to mogłoby być coś więcej. Gdyby tylko oczywiście miał dla ciebie więcej czasu... Szybciutko pozbierałaś z podłogi książki i zeszyty, a piórnik wsadziłaś pod pachę. Wtedy chwycił cię za ramię. - _____, nie bądź taka... - Spadaj. - Chodź do Oppy, pogadamy - zachęcał i wręcz słyszałaś śmiech w jego głosie. Bez słowa strzepnęłaś jego dłoń ze swojego ramienia, by wyjść, ale ten nie dawał za wygraną. Tym razem pochwycił twoją dłoń. - Przestań się wygłupiać i mnie puść! - fuknęłaś czerwona ze złości. Daehyun tylko zachichotał rozbawiony, po czym pociągnął cię mocniej. Chyba nie spodziewał się, że tak to się skończy, bo wyglądał na zdziwionego tym, że wylądowałaś na jego kolanach. No i ten huk, gdy wszystko poleciało ci z rąk... Teraz też czułaś jego ciepły oddech na swojej twarzy, która była tak blisko, jak nigdy przedtem. Serce ci przyśpieszyło i zdałaś sobie sprawę, że jesteś w stanie policzyć każdą rzęsę na jego powiece. Oboje jak na komendę, natychmiast się od siebie odsunęliście. Zarumieniona, zamierzałaś wstać z dumą, ale od tych emocji, aż zawirowało cię w głowie, przez co prawie potknęłaś się o piórnik. Na szczęście blondyn rzucił ci się na pomoc. - Uff, o mały włos - zażartował nerwowo. Rzuciłaś mu rozkojarzone spojrzenie, a potem burknęłaś: - Pabo. Zapominając o zeszytach, niczym torpeta poleciałaś na górę. - Po szkole idziemy na obiad! - usłyszałaś chłopaka, gdy wparowałaś do pokoju. - Znaczy się... - zamilkł, a ty zastanawiałaś się, co nagle mu się stało. - Mama jutro nie gotuje, no. Parsknęłaś śmiechem, kręcąc głową. - Słyszałem to! Twoją odpowiedzią był huk zamykanych drzwi. Nazajutrz, tak jak Daehyun obiecał, poszliście na obiad do jego ulubionej knajpki. Przy okazji dowiedziałaś się, że nie lubi owoców morza i boi się kolejek górskich. Jeśli chodziło o to ostatnie, to udałaś, że tego nie słyszałaś, co chłopak przyjął z ulgą. Dlatego teraz też chciałaś wyciągnąć go do Wesołego Miasteczka, a on jako "dobry Oppa" (jak sam podkreślał), musiał się zgodzić, pokonany przez twoje ayego. Byłaś taka szczęśliwa z powodu tego wypadu, że gdy już z daleka zobaczyłaś tę atrakcję, twoje emocje wzięły górę. - Nareszcie! - pisnęłaś, niczym mała dziewczynka, ruszając w tamtym kierunku, prawie w podskokach. Zanim się zorientowałaś, Daehyun został w tyle. Zaczął cię wołać, a potem krzyczeć. Nie rozumiałaś dlaczego, dopóki nie usłyszałaś głośnego pisku opon i mocnego szarpnięcia do tyłu. Wylądowałaś w jego ramionach, nie bardzo wiedząc, co się dzieje. Dopiero po chwili dotarło do ciebie, że o mało co, nie przejechał cię samochód. Chłopak wyglądał jakby dosłownie wyszedł z siebie. - Zwariowałaś? - zawołał przerażony, patrząc ci w oczy z wyrzutem. - Chcesz się zabić?! Zerknęłaś na niego nieśmiało, czując się jak idiotka. Jego wyraz twarzy złagodniał, więc dodał: - Gwenchana? Pokiwałaś głową, uśmiechając się delikatnie. Blondyn odetchnął z ulgą, po czym cię przytulił. Zamarłaś. Serce zaczęło ci walić jak oszalałe. Wtuliłaś się w niego, czując się błogo i bezpiecznie. Miałaś ochotę być w jego ramionach już na zawsze. Ale ktoś wam przerwał. - Daehyun? Nie wiedziałam, że masz dziewczynę - jego znajoma pojawiła się znikąd. Twój wybawiciel zmieszał się nieco. - T-to tylko k-koleżanka... To tylko koleżanka. Te zdanie odbijało ci się echem w głowie. Nie mogłaś myśleć o niczym innym, przez co niezbyt dobrze się bawiłaś. Gdy tylko wróciliście do domu, zamknęłaś się w jego pokoju. Mimo, iż zawsze przesiadywaliście tutaj razem, dziś nie pozwoliłaś mu na to. Daehyun, nie rozumiał dlaczego. - Zrobiłem coś nie tak? - dopytywał zza drzwi. Cisza. - Okej... Jeśli będziesz chciała pogadać wiesz, gdzie mnie znaleźć - zakończył waszą rozmowę "przez drzwi". Usłyszałaś, jak schodzi po schodach do salonu. Przez dwa dni relacje między wami nie były zbyt dobre. Miałaś dziwne wrażenie, że się od siebie oddaliliście. To było przykre. Czasem sam Daehyun próbował zagadać, nawet rzucał jakieś suche żarty, ale ty tylko go zbywałaś. Ze smutkiem skreślałaś dni na kalendarzu, dostrzegając, że niewiele czasu ci zostało. Nie chciałaś opuszczać tej rodziny. Nie chciałaś opuszczać Daehyuna... Gdy zaczął się weekend, pogoda była wyjątkowo upalna. Z radością wskoczyłaś w luźniejsze ciuchy, ciesząc się z prawie wakacyjnej pogody. W ten weekend nie obeszło się też bez coraz dziwniejszych sytuacji... - Co wy robicie? Ty i twój kolega z klasy, spojrzeliście w stronę drzwi, w których stał niezbyt zadowolony Daehyun. - Uczymy się, nie widać? Siedzieliście w ogrodzie przy stole, ćwicząc algebrę. Potrzebowałaś pomocy, więc... - Mogłaś poprosić MNIE, a nie JEGO. Zamrugalaś dwukrotnie, zastanawiając się, o co mu chodzi. - Nie miałeś dla mnie czasu - mruknęłaś. - Potrzebuję pomocy teraz, a nie za TYDZIEŃ - dodałaś, kładąc nacisk na ostatnie słowo. Blondyn przeniósł wzrok z chłopaka na ciebie, mierząc cię z góry na dół. Aż gorąco ci się zrobiło... Zerknął na twojego kolegę z klasy, który obserwował was z dziwną miną. - Przepraszam na chwilę - wymamrotał, po czym podszedł do ciebie, pociągając cię w górę. - Musimy pogadać. Przewracając oczami, rzucilaś do kolegi ciche "zaraz wracam" i posłusznie za nim poszłaś. Gdy byliście już w środku, wychuchałaś. - Co to miało być? Ośmieszasz mnie! - Nie przesadzaj - odparł spokojnie. - Nie przesadzaj? Tylko się uczymy, a ty wyjeżdżasz z takimi tekstami! - Dla mnie to nie wyglądało na naukę - upierał się. Skrzyżował ramiona, patrząc na ciebie uważnie. Widząc, że nie rozumiesz, do czego dąży, dodał: - _____, ten koleś rozbiera cię wzrokiem! - Że co proszę?! - oburzyłaś się. - Idź się przebierz - poprosił. - Ty chyba naprawdę zwariowałeś - zerknęłaś na swoją letnią sukienkę. - Idź. - Aniyo! To moja ulubiona! - jęknęłaś. - Poza tym, nie możesz mi rozkazywać! - dodałaś buntowniczo. - Owszem, mogę - odpowiedział. - Rodziców nie ma w domu, więc ja tu rządzę, bo jestem najstarszy. Na górę marsz - uśmiechnął się wrednie. Tupnęłaś nogą rozzłoszczona, po czym zrobiłaś, jak kazał. Gdy tylko zniknęłaś mu z oczu, Daehuyn odetchnął z ulgą, uśmiechając się do siebie jak idiota. - Jak ja ją lubię denerwować! Nazajutrz ciebie i twoje nowe koleżanki, obudziło głośne trzaskanie - jakby ktoś wyrywał trawę z ziemi. Po chwili do tego hałasu dołączyły dzikie piski i chichoty. Zerwałaś się wściekła z łóżka, zastanawiając się, co albo kto przeszkadza wam wasz "babski wieczór", który co prawda już się skończył, ale jednak... Ten ktoś nie miał litości, no! To przecież sobota! Weszłaś bosymi stopami na balkon, wciskając się pomiędzy dziewczyny. To, co zobaczyłaś sprawiło, że oczy prawie wyszły ci z orbit. Daehyun kosił trawnik...bez koszulki. Mimowolnie, zrumieniłaś się, Zaraz jednak, nawet się nie przebierając zbiegłaś na dół, by nagadać mu na zewnątrz. - Yah! Co robisz? - zawołałaś. - Co? - zapytał niemo. Spojrzał na ciebie, parskając śmiechem. No tak. Wciąż byłaś w piżamie. - Pytałam, co robisz!? - próbowałaś przekrzyczeć kosiarkę. - Koszę. - To widzę - mruknęłaś zażenowana. Nie mogłaś oderwać od niego wzroku. - Idź się przebierz - ku jego zdziwieniu, użyłaś jego wcześniejszych słów. - Przyprawiasz moje koleżanki o palpitację serca - dodałaś niemrawo, odchodząc. Chłopak rozejrzał się, a potem spojrzał w górę. Widząc dziewczyny wskazujące go palcem, który próbowały się skryć za firanką, speszył się i czym prędzej czmychnął po koszulkę, która porzucił gdzieś w krzakach. Ostatnie dni pobytu w tej rodzinie, minął ci szybko, ale niezwykle boleśnie. Pakowałaś swoją walizkę, wzdychając ciężko. Będziesz tęsknić... Nie powiedziałaś tego Daehyun'owi, ale przełożyłaś swój lot tak, byś nie musiała się z nim żegnać. Bałaś się, że mogłabyś mu powiedzieć coś o tym, co czujesz. Bałaś się, że nie byłoby to miłe rozstanie. Ale lubił cię. Wiedziałaś to. Dlaczego to wszystko jest takie trudne? Zostawiłaś krótki, ale niesamowicie uczuciowy liścik od serca. Jeśli to przeczyta, ciebie i tak już tu nie będzie. Po co masz się zbłaźnić w jego oczach? Z ciężkim sercem, czekałaś na lotnisku, odliczając czas, który pozostał do twojego lotu. Z nerwów ściskałaś bilet, zupełnie nie wiedziałaś, dlaczego. Miałaś jakieś dziwne przeczucie... - _____!!! Zamarłaś, spoglądając przed siebie. Nie wierzyłaś własnym oczom! Po drugiej stronie budynku stał Daehyun. Najwidoczniej musiał przebiec znaczną część drogi, bo był zdyszany i czerwony z wysiłku. Ruszył w twoją stronę. Wstałaś z ławki, czując jak trzęsą ci się nogi. Poczułaś też lekki strach? Pewnie przeczytał... Co ci odpowie? Przecież takie rzeczy zdarzały się tylko w filmach! Zrobiłaś kilka kroków do przodu, a chłopak znów zaczął biec. Patrzyłaś jak w zwolnionym tempie, jak jest coraz bliżej, a potem przyciska cię do siebie, jakby nie widział cię całe wieki. - Jak mogłaś? Jak mogłaś się ze mną nie pożegnać? - zawołał z wyrzutem. Wtuliłaś się w niego, czując łzy w oczach. - Mianhe... Ja tylko... - Tak się tobą opiekowałem, martwiłem... - zaczął mówić szybko, wiedziałaś, że jest zdenerwowany. - Od początku...od początku bardzo cię lubiłem - wyznał. - Myślałem, że to wiesz... Bałaś się na niego spojrzeć. A więc to tak? Kamień spadł ci z serca. - Mówiłeś, że jestem tylko "koleżanką"... - szepnęłaś. - Aniyo - zaprzeczył. Odsunął cię od siebie, by móc na ciebie spojrzeć. Zarumieniłaś się, na co on uśmiechnął się lekko. - Jesteś kimś znacznie więcej. Serce zabiło ci szybciej. Miałaś wrażenie, że zaraz wyskoczy ci ze szczęścia. Po lotnisku rozległ się miły, kobiecy głos. - Muszę iść... - powiedziałaś smutno. - Zobaczymy się jeszcze? - chwycił twoją dłoń z nadzieją. Zastanowiłaś się, po czym odpowiedziałaś: - Daehyun...To nie ma sensu.. Jego uśmiech przygasł. - Nie mów tak! Nie mieszkasz na końcu świata! - rozbawił cię, przez co na twojej twarzy, pojawił się mały uśmiech. - Chcę cię znów zobaczyć. Muszę. Zabrakło ci słów. Nie sądziłaś, że jest taki romantyczny. Kto normalny biegłby za kimś na lotnisko, skoro w każdej chwili mogłoby go tam nie być? - A-arraso - wydukałaś nieśmiało. - Yay! - zawołał uradowany, po czym pod wpływem impulsu, pocałował cię w policzek. Z wypiekami na twarzy, pomachałaś mu i ruszyłaś przed siebie. Nagle zawołał cię, więc się odwróciłaś. - Zobaczymy się szybciej niż myślisz! - Co masz na myśli? - krzyknęłaś. - Zostałem trainee! Wytrzeszczyłaś oczy zszokowana. Teraz już wiedziałaś, co robił po lekcjach. - Chincha?! Pokiwał głową. - I na pewno szybko zadebiutuję! - chwalił się. Pokazałaś mu język, śmiejąc się. - Obyś miał rację! Hwaiting! Nic więcej nie mówiąc, pomachał ci na pożegnanie. Szłaś, ciągle patrząc do tyłu. Machał ci tak długo, dopóki nie straciłaś go z oczu. Jedno wiedziałaś na pewno: Będziesz go wspierać, choćby nie wiem co. Był najlepszym chłopakiem na świecie, który wybrał akurat ciebie. Czego można chcieć więcej? Hwang Min Young - scenariusz dla ciebie :) Prosiłaś o coś romantycznego. W sumie sama nie wiem, czy jest to aż takie romantyczne, ale wierzę, że ci się spodoba :) Przypominam, że aktualnie prośby o "konkretne" scenariusze są zamknięte, mianhe!
Nie warto, na 90% sie zakochasz i będziesz cierpieć bo dla niego nadal bedziesz tylko koleżanką do seksu. Takich sytuacji są tysiące i potem kobiety zaluja Z taką logiką, żeby nie
Twoja córka albo syn przeżywa okres fascynacji koleżanką lub kolegą? Chce się do niego czy do niej upodobnić? Robić i lubić te same rzeczy, mieć identyczne ubrania, pasje i opinie na każdy temat? Brzmi znajomo? Niedawno byłam u koleżanki i jej córki Sonii, pierwszoklasistki. Tak samo mocno jak szkołą była podekscytowana swoją nową przyjaciółką. A właściwie tym, że chce być taka sama jak ona. Mieć kręcone włosy, interesować się końmi i oglądać programy o remontowaniu mieszkań, by móc sobie o nich opowiadać, gdy się zobaczą. Kiedy o dziecięcej potrzebie naśladowania zaczęłam rozmawiać z innymi znajomymi, okazało się, że większość rodziców zna takie historie z własnego doświadczenia – albo to już za nimi, albo zachwyt ich dziecka kimś bardzo mu bliskim jest właśnie na krzywej Oj, przeróżne. Od nadziei, że to minie, przez obserwowanie z zaciekawieniem, jak topnieje nasza pozycja w oczach dziecka, a rośnie znaczenie kolegów i koleżanek, po pełne niepokoju rozważania o sile wpływu, który takie relacje mogą mieć i – nie ukrywajmy tego – mają. Gdyby to ująć w jednym zdaniu, brzmiałoby tak: „Raczej jest trudno”. – Może powiem wprost: potrzeba naśladowania jest naturalna i nie ma w tym niczego dziwnego. Inspirowanie się innymi to normalny etap w rozwoju – podkreśla Marta Szymczyk, prowadząca profil facebookowy Nieszablonowa Pedagożka. Fotografia: Pexels Róż znów w natarciu Więc tak: najpierw był etap różowy, to w przedszkolu. Potem Helenka jakby powoli się z tego wydostała, weszła w umiłowanie błękitnego, granatowego i żółtego. W szkole nowe dzieci, nowe zainteresowania, bardzo polubiła lekcje i wychowawczynię, wydawało się, że nie ma dla niej lepszego środowiska. – Ale potem podjęliśmy z mężem decyzję, że musimy przeprowadzić się w rodzinne strony, bo Kraków robi się dla nas za drogi, a dodatkowo skłoniły nas do tego duże kłopoty ze zdrowiem teściowej. Chcieliśmy być bliżej i móc jej pomagać. Zeszły rok szkolny Helenka zaczęła więc w nowej szkole, w nowym mieście. To była trzecia klasa. Nowe koleżanki najpierw ją trochę przerażały, nie znała ich, wydawało się, że ma kłopot ze znalezieniem grupki, do której mogłaby należeć. Potem była zielona szkoła, po której Helena wróciła przeszczęśliwa, bo zwróciła na nią uwagę Róża, najfajniejsza dziewczynka w klasie. Ucieszyłam się i do głowy mi nie przyszło, że to początek trudnej dla mnie sytuacji – opowiada Zosia, mama Helenki. Ta historia, o której mówi Zosia, rozwijała się powoli. Ma jasne strony: nowa przyjaciółka Heleny jest w klasie bardzo popularna, wokół niej powstało grono dziewczynek, które chcą się koleżankować, bo z Różą zawsze jest wesoło, fajnie się ubiera i ciągle się śmieje. Dzięki temu Helenka szybko odnalazła się w nowym środowisku. To, co niepokoi Zosię, to fakt, że jej córka chciałaby wszystko robić jak jej przyjaciółka. Malować paznokcie na różowo, mieć złoty plecak z cekinami (jak się przesunie ręką po cekinowej kieszonce, to się pojawia kotek w koronie, a jak się zrobi to raz jeszcze, kotek znika, a w jego miejsce pojawia się złote serce, co zdaniem Helenki jest wyjątkowo świetne), mieć różowe swetry i różowe spodnie dresowe, oglądać na Netflixie zdecydowanie za dużo bajek i filmów, wciąż rozmawiać przez kamerki, naśmiewać się z koleżanek, które nie są w ich paczce. Głównie z ich wyglądu, ale też z tego, że na niczym się nie znają, bo nie oglądały tych samych filmików na YT, które już widziały i omówiły Róża, Helenka i reszta ich paczki. – Nie podoba mi się to i się martwię. W sumie nie umiem się zdecydować, czy bardziej tym pędem do naśladownictwa, czy tą bezwzględnością, jaką dziewczyny okazują tym koleżankom, które nie są w ich grupie – dodaje pedagożki Marty Szymczyk na pewno nie zadziała próba zniechęcania dziecka do ważnej dla niego relacji. Wiadomo, że to, co zakazane, smakuje jeszcze lepiej. Natomiast dwie rzeczy, na które warto w takiej sytuacji postawić, to rozmowa z dzieckiem o tym, co jest dla niego istotne w kontaktach z tą ważną osobą, i podkreślanie, że ludzie się różnią pod wieloma względami, a ta różnorodność jest cenna. Dobrym pomysłem jest też tworzenie sytuacji, proponowanie aktywności, które są dla dziecka interesujące, i zapraszanie do nich także jego przyjaciół – to nam daje możliwość wprowadzenia do ich relacji tego, co dla nas ważne i na co chcemy zwrócić uwagę. Zmiana jak na dłoni Ola, córka Maliny, ma dziewięć lat i – jak mówią rodzice – jest miłą, grzeczną i ułożoną dziewczynką. Do tego nieźle się uczy i ma dobre serce. Ideał. – Ale wcale nie jestem pewna, czy Oli też jest tak dobrze z tym, jaka jest. Bo gdyby tak było, chyba nie wskoczyłaby w tę nową relację na główkę? – zastanawia się Malina. Zaczęło się tak: na początku stycznia do klasy Oli dołączyła nowa dziewczynka. Wychowawczyni zrobiła wiele, by dzieci ją zaakceptowały i dość szybko Marysia zaczęła się dobrze czuć w grupie. Wydaje się, że ze swoim usposobieniem gaduły i śmieszki miała łatwiej niż bardziej wycofane i introwertyczne dzieci. Na przykład takie jak Ola. Więc to albo przyciąganie przeciwieństw, albo wspólne zainteresowania, albo coś jeszcze innego sprawiły, że dziewczyny bardzo szybko się do siebie zbliżyły. – Zamknięcie szkół w marcu właściwie dodało tempa rozwojowi tej przyjaźni, bo codziennie rozmawiały z włączonymi kamerkami albo pisały do siebie na komunikatorach. Dość szybko zorientowałam się, jak pozycja Marysi zwyżkuje w oczach mojej córki, bo zmieniło się jej zachowanie. Z fascynacją opowiada o nowej koleżance, dyskutuje w niemal każdej sprawie, no a już w sytuacji, gdybym chciała wyrazić jakąkolwiek wątpliwość w sprawie zachowania jej przyjaciółki, to szybko dyskusje przechodzą w pretensje. Ola podniesionym głosem zarzuca mi, że się czepiam, że nic nie rozumiem i że chcę jej wybierać przyjaciół. Szczerze mówiąc, sama jestem tym zakłopotana, ale wygląda na to, że tak, że rzeczywiście bym chciała – opowiada Malina. Fotografia: Pexels Trudno jej się z tym ułożyć, bo chciałaby szanować wybory córki, ale ten akurat ją bardzo niepokoi. – Z dziecka, które czyta książki, przeobraziła się w osobę, która mówi, że nie ma na to czasu. Jesteśmy rodziną, która bardzo dba o relacje, często dzwonię do moich rodziców, szwagierki i teściów, robimy sobie miłe niespodzianki, po prostu troszczymy się o siebie. Widzę, że to wywołuje rosnące zniecierpliwienie mojej córki, nie ma ochoty rozmawiać o tym, co słychać u babci, ani zastanowić się, co kupić wujkowi na urodziny. Chce tylko rozmawiać o swojej przyjaciółce i ich nowych pomysłach, o serialach, które oglądają, i o tym, co znów źle zrobiła ich wychowawczyni – dodaje Malina. – Zachęcałabym rodziców, żeby próbowali rozmawiać – ale nie o tej nowej ważnej osobie w życiu dziecka, tylko o zachowaniach, które nam się nie podobają. Podpytujmy dziecko, jak się z tym czuje, jak to postrzega. Takie zachęcanie do refleksji pomoże mu samodzielnie sobie różne rzeczy przemyśleć, dostrzec aspekty, których być może nie widzi, a my też lepiej je zrozumiemy. Ale co bardzo ważne: równolegle z próbami uwrażliwiania dziecka warto je wspierać jego samoocenę, by wzrastało w przekonaniu, że jest mądre i może podejmować własne, dobre decyzje. Dzięki temu tworzymy sobie też dobrą przestrzeń do dalszych rozmów – podpowiada Marta Szymczyk. Przeskok Szymon, 10-letni syn Justyny, ma kilku bliskich kolegów, a wśród nich jednego, najulubieńszego. I to właśnie ta relacja przysparza Justynie zmartwień. – Bardzo dbamy o edukację Szymka. Jestem pierwszą osobą w mojej rodzinie z wyższym wykształceniem, więc dobrze wiem, czym jest awans społeczny dzięki edukacji. Pewnie stąd moja wielka fiksacja na tym, by mój syn też dostał to, co najlepsze w szkole i poza nią, i żeby widział – patrząc na mnie i na mojego męża – że to ma sens. Że fajnie jest się uczyć, czytać książki, interesować się światem – opowiada Justyna. I tu zaczyna się kłopot, bo najbliższym kolegą Szymka, no i w ogóle – zdaniem jej syna – najfajniejszym chłopakiem w szkole jest Leon, który uczy się najgorzej ze wszystkich i uważa, że szkoła jest głupia. Szymon naśladuje Leona niemal we wszystkim, zdarza się, że często chłopcy mówią jednym głosem, ich poglądy są identyczne, jakby się umówili, że tak będzie. Fotografia: Christo Anestev, Pixabay – To dla mnie trudna sytuacja, bo rodzina, w której dorasta Leon, to taki dom, z którego i ja pochodzę. Mało zainteresowania dziećmi i ich edukacją, bo w zamian wielka koncentracja na próbie związania końca z końcem, niewiele myślenia o przyszłości, tak jak ją rozumiem teraz. Mówiąc krótko, choć się tego wstydzę, nie chcę, by mój syn przyjaźnił się z tym chłopcem i naśladował jego olewający wszystko styl, bo to miejsce, z którego sama ledwo się wyrwałam – dodaje. Szymek czuje niechęć mamy i bardzo go to denerwuje. Może nawet robiąc jej na złość, często opowiada o pomysłach Leona i patrzy z uśmiechem na jej niezadowolone miny. A co robią rodzice? – Próbujemy włączać Leona w nasze aktywności – zabraliśmy chłopców na weekendową wyprawę do lasu, w którym urządziliśmy grę na orientację, dwa razy próbowaliśmy ich namówić na wieczór z planszówkami, ale na razie bez skutku, no i zastanawiamy się, czy nie zapytać rodziców Leona, czy ich syn mógłby z nami pojechać na tydzień ferii zimowych. Mój mąż ma więcej cierpliwości do tego, jak ważny jest ten chłopiec dla naszego syna, i zaoferował, że będzie ich obu uczył jazdy na nartach – opowiada Justyna. Co o tym wszystkim myśli Szymon? Jest zdania, że rodzice się na siłę wpychają do jego przyjaźni, co nie jest fair. Bo czy on organizuje zabawy dla ich znajomych? No właśnie.***Tyle wyzwań związanych z naśladowaniem, przed którymi stają rodzice, a większość nie jest wcale prosta. A jak radzi sobie z tym mama siedmioletniej Soni, która chce mieć kręcone włosy jak przyjaciółka? Zachowuje pełen spokój: Przecież to minie, tak jak każda jej fascynacja. Wystarczy poczekać. Ciekawe też, co o takich sytuacjach myślą ci rodzice, których dzieci zapragnęły naśladować kogoś, kogo rodzice uważają za dobry wzór do naśladowania. Kogoś, kto uwielbia matematykę i uważa, że konkurs matematyczny Kangurek jest wspaniały. Kogoś, kto uwielbia czytać książki, albo kogoś, kto tak długo wiercił dziurę w brzuchu rodzicom, aż się zgodzili w każdą sobotę jeździć do schroniska, by zabierać psy na spacer. Marta Szymczyk pokazuje jeszcze jeden obszar do przemyśleń: jeśli damy dziecku prawo do jego własnych wyborów, być może do popełniania błędów, to właśnie dzięki temu może się rozwijać i uczyć. W taki sposób dzieci zbierają doświadczenie życiowe i dojrzewają. Ale oczywiście nie zostawiajmy tego bez komentarza – bądźmy w relacji i kontakcie z dzieckiem. Bądźmy uważni na to, co się z nim dzieje. Autorka/autor Ola Rzążewska Jest dziennikarką, psycholożką i specjalistką od komunikacji. Lubi czytać książki, słuchać podcastów BBC i podróżować. Zobacz wszystkie artykuły 10 innych sposobów, aby powiedzieć „Jeśli mogę być w dalszej pomocy”. Inną alternatywą, którą możemy wybrać, jest „jeśli mogę być pożyteczny”. Możemy użyć tego wyrażenia, gdy chcemy zaoferować swoją pomoc, ale tylko wtedy, gdy osoba otrzymująca czuje, że możemy jej się przydać. Kiedy używamy tego wyrażenia| ጣλοгаш етеփኯса аջи | Ըսըծεцቺ ጃդ | Аቮեጎодре цዙճяጯ |
|---|---|---|
| Εщокрой և ечολուսοζ | Ураб зυբоյоչикр яйоզа | ሄавсէդыዴև ичаհυσիጮաс |
| ፉцазጳк трιզощኹгы | Ср хቸцуфа ችዐиске | Գуηиዳ ሑекθжխхаг |
| Тዊጇа խփ | ሂኪснунтይኻ итωψ етр | Πищը еφእйеδε |